wtorek, 12 października 2010

Wio koniku, wio...


Miałam pisać o "inwigilowanych" dziennikarzach, ale pomyślałam, że miło będzie przedstawić Wam naszą podróż na południe. A już szczególnie miło będzie to zrobić dla mojej babci, która podróży tej była bardzo ciekawa.

Plan wyjazdu o szóstej rano w sobotni słoneczny poranek tylko trochę nam się nie udał. Ludzki organizm głupi nie jest i stawia mocne weto w sytuacjach, kiedy chcemy zafundować mu coś, co nie mieści się w jego pojęciu godnego wypoczynku. Powszechną Deklarację Praw Człowieka czytał czy jak? :) Tak było i teraz, ale mimo wszystko kilka minut po siódmej siedziałyśmy już w samochodzie.

Gapiąc się niezbyt przytomnie na mapę zauważyłam, że w okolicy Piotrkowa Trybunalskiego jest opactwo cystersów. O tak – stwierdziłam - musimy to zobaczyć. Zjechałyśmy z trasy katowickiej i przejeżdżając przez główne ulice Piotrkowa kierowałyśmy się w kierunku Sulejowa, gdzie znajduje się to zgromadzenie. Znacie takie uczucie, kiedy w momencie zadawania pytania wiecie, że po przebrzmieniu tych słów nie spotka Was nic dobrego?. Nie wiem jakie licho kazało mi wyrazić zdziwienie, że w Piotrkowie jest Zamek Królewski. U. spojrzała na mnie z wymalowaną na twarzy pogardą i powiedziała: ktoś, kto mieni się taką patriotką jak Ty powinien chyba wiedzieć o roli Piotrkowa w średniowieczu. Zbladłam i zimny pot wystąpił mi na skronie. Nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie :). Musiałam wyglądać mocno nietęgo, skoro U. ulitowała się nade mną mówiąc, że jest świeżo po lekturze „Historii Polski” Tymowskiego, Kieniewicza i Holzera, którą to książkę sama wcisnęłam jej w ręce. I tak, spędzając czas na miłych pogawędkach, dojechałyśmy do cystersów. Opactwo, rozświetlone jesiennym słońcem mury, kościół i małe muzeum z bardzo pomocną panią kustosz. W muzeum jest na przykład czaszka, na której dokonano (w XVI w.!) trepanacji, opisana historia o pająku zatruwającym jadło mnichów i wiele innych ciekawostek. Plus oczywiście historia zakonu, obrazy, ornaty i rzeźby.





Jedziemy dalej. Kolejnym naszym przystankiem są Krzeszowice. Miejsce to zainteresowało mnie ze względu na podobno najstarszy istniejący dom zdrojowy w Polsce. Pomysł z uzdrowiskiem wpadł do głowy Augustowi Czartoryskiemu, ale nie udało się to na taką skalę jak w innych miejscach i w miejscowości tej wita nas tylko charakterystyczny zapach siarki (woda siarczanowo-wapniowa) i kilka budynków świadczących o dawnej świetności miejsca. Między innymi pałac Potockich, który w czasach PRL był - o ile dobrze zrozumiałam - domem wychowawczym dla trudnej młodzieży. I łazienki „Zofia”, oszpecone niestety jakimś koszmarnym łącznikiem z blachy falistej, który prowadzi do dalszej części zlokalizowanego w nim ośrodka rehabilitacyjnego. 










Dla mnie jest coś rozczulającego w miejscowościach, po których widać ile kiedyś znaczyły. Rozczula mnie przykurzona, zapomniana potęga. Widać to przecież patrząc na mury niszczejących budowli, widać to często po kościołach, po rynkach. Senne, zamglone miasteczka. Zawsze zastanawiam się, czy mogą się jeszcze obudzić? Co mogą nam pokazać, jaką naukę za sobą niosą? Czy w ogóle chcemy w nich coś zobaczyć? Czy chcemy zamknąć oczy i ujrzeć te rynki tętniące kiedyś życiem, te krzyżujące się szlaki handlowe, tych władców, dla których te miasta były tymi ulubionymi?

To na razie pierwsza część opowieści.
W drugiej części znajdą się: zamek w Tenczynku, Wadowice, Mucharz i Kalwaria Zebrzydowska
 
Na deser coś zupełnie niezwiązanego z podróżami, ale nie mogłam się powstrzymać
No, to się nazywa pytanie sugerujące, jestem naprawdę pod wrażeniem. Ja znalazłam się w grupie 10%, coś chyba mocniejszych sugestii potrzebuję :)))


5 komentarzy:

U. pisze...

Brawo Madziu!!!!Nie,nie za sondę,ale,że napisałaś to dla babci.
Wycieczka musiała być bardzo ciekawa,o zdjęcia podejrzewam U. i już czekam na ciąg dalszy.
Buziaki-też U.

Magda pisze...

:) myślę, że z sondy babcia też jest zadowolona

Uschi pisze...

zdjęcia, wbrew oczekiwaniom, robiła Magda :)

merka pisze...

Piękne okolice :)

Magda pisze...

@merka
oczywiście, że piękne - mam jeszcze do opisania drugą część naszej wycieczki.